Trzeciego dnia naszej wycieczki postanowilismy zapuscic sie wglab Marokanskigo ladu i tak oto mielismy szanse zwiedzic miasto od ktorego pochodzi naza Maroko - Marakesz. Juz na pierwszy rzut oka widac ze miasto jest zdecydowanie inne od Agadiru. Bardziej nasycone kultura tego kraju i o wiele barwniejsze niz Agadir. Z Agadiru do Marakeszu jest okolo 250 kilometrow ale wogole nie czuc tej odleglosci jak jedzie sie samochodem poniewaz cala trasa to autostrada ( platna 6 euro w jedna strone od auta). Takie autostrady to by nam sie marzyly w Polsce. Rowniuta, dobrze oznakowana, bez korkow i ciaglych robot. Oj daleko nam jeszcze do niektorych panstw trzeciego swiata. Ostatni odcinek drogi do Marakeszu - jakies 50 kilometrow przed miastem widac dokladnie jak ksztaltuja sie warstwy spoleczne na podstawie tego jak mieszkaja. Na samym poczatku mija sie porozrzucane wiejskie domy. Malo ludzi, kazdy sie czyms zajmuje, cos gdzies niesie, robi w polu. Nastepnie sa slumsy. Domy lepianki, pozawalane, kryte liscmi palmowymy, pelno biegajacych przy drodze brudnych dzieciakow, jakies psy, owce, wszystko to strasznie wymieszane. A pozniej juz sa przedmiescia, domy jakby wyzsze, ludzie lepiej ubrani. Po wjezdzie do miasta ruch uliczny to tragedia. Nie ma auta bez rysy, wgniecenia lub urwanego lusterka. Na drodze kazdy robi co chce. nie obowiazuja pasy, linie, swiatla. Jednym slowem prawo dzungli. Stosujemyn sie wiec do powiedzenia 'jesli wpadles miedzy wrony...' i jedziemy w swoja strone. oczy do okola glowy. na drodze uwazac trzeba nie tylko na innych kierowcow, ale takze na chlopow ciagnocych kramy z owocami lub innymi rzeczami, kobiety usilujace przejsc na droga strone, rowerzystow, motocyklistow, stado baranow, dzieci przy krawezniku, osiolki i muly, czasem nawet pojawi sie wielblad. W koncu dotarlismy na miejsce - do meczetu. W jednym z gownych meczetow Marakeszu wlasnie odbywaly sie modlitwy. niestety jako ze nie jestesmy muzumanami nie moglismy wejsc do srodka wiec zmuszeni bylismy podziwiac go z zewnatrz. Minaret z ktorego muezin nawoluje do modlitwy jest bardzo ciekawy od strony designu ale warte zobaczenia sa tez pozostalosci po starym meczecie ktory niestety wyburzono poniewaz nie byl ustawiony pod odpowiednim kontem wzkledem Mekki. Po zakonczeniu modlitw ludzie zaczeli sie wysypywac z meczetu. Byly ich setki a moze i nawet tysiace. Poniewaz juz w tedy nie dalo sie zbyt wiele zobaczyc udalismy sie wiec do pobliskedo placu miejskiego przy ktorym znajduje sie typowy arabski bazar. Plac jest naprawde ogromny ale nie czuc jego ogromu przez mase ludzi. Turystow nie bylo tak wielu natomiast od miejscowych az sie w glowach krecilo. Na dodatek kazdy probowal cos sprzedac. A to tatuaz z henny, zdjecie z malpka, zdjecia w smiesznym kapeluszu, zdjecia z wezem, koza, jastrzebiem, z samym soba i z czym tam sie jeszcze tylko da. na bazarze wcale nie lepiej. Kazdy wola 'tylko zobacz' i 'za darmo' i nie sposob nawet zapytac sie o cene bo nie bedzie sie juz dalo uciec. bazar to ogromny labirynt, mnustwo straganow, sklepikow, pieter, polpieter, zakamarkow. jakby kazdy budowal co chce i gdzie chce. Pochodzilismy wiec po bazarku, kupilismy kilka podrobek :) i poszlismy na obiadek. dzis w Maroko dzien cous cous wiec juz wiemy co zjemy na obiad. ceny w restauracjach naprawde niskie. Za duza porcje salatki, plus chleb i za danie glowne z napojami dla dwuch osob nie zaplaci sie wiecej niz 10 euro. i to w samych centrum, w najlepszej lokalizacji. Najedzeni mozemy ruszac w dalsza droge. Poniewaz czasu mielismy juz malo a nie chcielismy wracac do domu po ciemku bo to zbyt maczase, postanowilismy reszte rzeczy zobaczyc z auta, ewentualnie zatrzymujac sie przy najciekawszych. Udalismy sie do palacu krolewskiego, do ktorego i tak nie ma wstepu dla turystow. I tu kolejna smieszna historia. otoz, stoimi na swiatlach, na kolanach mapa a tu jakis Arab na rowerze pyta dokad chcemy jechac. mowimy mu ze do palacu. Na co on niewiele myslac rzuca rower, zatrzymuje jakiegos motocykliste i juz nas bedzie prowadzil do palacu. jeszcze zdazyl jeszcze krzyknac do przechodzacego pieszego zeby mu rower pilnowal i juz jedziemy. takie rzeczy to chyba tylko w Marakeszu :). Po objechaniu najwazniejszych atraksji czas wracac do domu. Jeszcze tylk ododam ze zachod slonca i oswietlona na rozowo osniezone wierzcholki gor Atlas wygladaja nieziemsko.